wtorek, 26 kwietnia 2011
Przyjacielu mój, czy to Ty?
środa, 20 kwietnia 2011
Gdy obca fantazja otwiera nam drzwi.
niedziela, 17 kwietnia 2011
Gdy powaga przeniosła "Królika"
Gdy powaga przeniosła "Królika"
piątek, 15 kwietnia 2011
Ale z czasem historia się pozmieniała.
Jako że miałam już napisane to wstawiłam. Wszelka krytyka jest pożądana.
Miłego czytania~
Ale z czasem historia się pozmieniała.
Gdy patrzymy w gwiazdy, wiemy, że są one nieodłącznym elementem nieboskłonu. Piękne zarazem nieosiągalne. Jak niektóre rzeczy na Ziemi. A mimo to często na nie spoglądamy. Czy zdajemy sobie sprawę, iż niektórych jutro już nie ujrzymy. Pewnie tak. Dlatego chcemy się napawać ich pięknem, póki czas.
Realiści nie widzą tak samo gwizd jak Marzyciele. Realiści widzą gazowe kule w galaktyce. Marzyciele natomiast dostrzegają ‘istnienia’ w każdym z małych ciał niebieskich. Wielu z nich nawet powierza Im swe zmartwienia, pragnienia.
Dzieci wierzą, że Gwiazdki są dla nich. Nadają więc Im imiona, tworzą istnienie. Gwiazdki się uśmiechają. Mały Książe, będąc na swej planecie z pewnością się śmieje, a my możemy to usłyszeć. Oczywiście, jeśli nie zakładamy z góry, iż tam nic nie ma.
Trzeba korzystać z możliwości spoglądania w niebo. Później będziemy zbyt zmęczeni ‘życiem’ by to czynić. A to wielka strata. Ten widok pokrzepia.
Czytelnicy „Alicji z Krainy Czarów” na pewno dostrzegli Kota z Cheshire. Jego uśmiech gości niemal co noc na niebie. Poszerza się i maleje. Czasem znika, ale nie na długo!
A Gwiazda Polarna? Jasna i przyciągająca. Wiemy, że z nią nigdy się nie zgubimy. Jest naszym przewodnikiem w noc, gdy nic nie widzimy. Dobrze spełnia swą rolę. Często się okazuje, iż nocą dostrzegamy więc, aniżeli za dnia.
Więc dlaczego, wraz z dorastaniem, porzucamy nocne niebo? Nie chcemy w nie patrzeć? Już nas tak bardzo nie fascynuje? Przecież gwiazdy dalej mają swą moc. Może warto odnaleźć tą, która sobie adoptowaliśmy jako dzieci? A jeśli tego nigdy nie zrobiliśmy, to może najwyższy czas?
A spadające gwiazdy? Są naszą pociechą zarazem strapieniem. Możemy wypowiedzieć życzenie, wierząc, iż się spełni. Równocześnie wzdryga nami uczucie melancholii. Bo ta Gwiazda już się więcej nie pojawi na niebie. Spełnia swą rolę i odeszła w zapomniane. Ale ktoś o niej pamięta! Ktoś sprawił, iż znalazła się na Ziemi...
Dziewczynka stała przy oknie wpatrując się w nocne niebo. Uwielbiała to. Tam nie obawiała się niczego. Nie było żadnych ‘złych ludzi’. Był Kot z Cheshire, Syriusz, Mały Książę i wiele innych postaci. Ich się nie musiała obawiać. Oni ją rozumieli. Nawet jeśli czasem krytykowali, ich słowa nie raniły, nie bolały.
Niebieskie oczka obserwowały Gwiazdeczki. Poszukiwały tej wybranej. Żadna jakoś nie pasowała. Nie żeby dziecko było wybredne, ale przecież nie może wziąć takiej ledwo dostrzegalnej. Bo jak ona Ją później odnajdzie?
W końcu po wielu zmaganiach odnalazła. Zaraz koło Polarnej. Z pewnością już jej nie zgubi!
-Ale to jeszcze nie teraz-szeptała do siebie.-Przyjdzie czas. Pamiętam gdzie jesteś. Nie zapomnę. Jesteś mą Szczęśliwą Gwiazdką.
Dziewczyna usiadła na fotelu i z ramionkami wspartymi na parapecie, trzymała swą twarzyczkę w dłoniach. Przyglądała się swej Gwiazdeczce. Uśmiechała się do Niej i w końcu zasnęła.
Matka dotknęła swego Dziecka delikatnie, budząc je ze snu długiego.
-Wybrana zostałaś-szeptała do niej cichutko.
Dziecko wiedziało o co chodzi. Przeciągnęło się i spytało sennie:
-Jakież imię mi nadano?
-Jeszcze żadne. Choć pierwotnie chyba Szczęśliwa Gwiazdeczka-Matka pogłaskała je po główce.
-Czy teraz, cię opuszczę?-przytuliło się do kobiety.
-Tak.
-Na jak długo?-spytało cichutko.
-Prawdopodobnie na zawsze...
-Ach-westchnęło.-Skąd będę wiedzieć co mam czynić? Jak odnajdę swoje dziecko?
-Będziesz-Matka przytuliła mocno swe Dziecko.-Ruszaj.
-To idę. Żegnaj.
I wyruszyło. W swą podróż. W poszukiwanie swego dziecka.
Stąpnęło delikatną nóżką, na grunt nieprzyjazny. Zimno ogarnęło jego małe ciało. Dziecko rozejrzało się dookoła. Pustka.
-Gdzież ja jestem?-spytało. Cisza głucha mu odpowiedziała, że nigdzie. –Cóż mam czynić?-spytało znów. A cisza odrzekła, iż nic.
Nic z tego nie rozumiało. Było zagubione. Dlaczego jego dziecko taki los mu przygotowało? Czy tak już będzie zawsze..?
Opatuliło się ramionkami i zamknęło oczęta. Próbowało porozumieć się ze swym dzieckiem, ale nic to nie dawało. Jakby wieli mur stał na przeszkodzie. Odbijał każde jego słowo. To oznaczało, iż pozostać będzie zmuszone tutaj dłużej.
Wyruszyło więc w tym zimnie w poszukiwanie. By odnaleźć drogę do dziecka swego.
czwartek, 14 kwietnia 2011
Jak to się zaczęło?
Miłego czytanie (o ile ktoś w ogóle będzie to czytał)
Jak to się zaczęło?
Gdy jesteś dorosły, wszystko jest oczywiste. Nie ma rzeczy, których nie da się wytłumaczyć. A dziecięce marzenia już dawno zostały porzucone.
Dorastając, porzucamy nasze senne marzenia. Pozostawiamy je w dali. Zapomniane, niespełnione. Robimy to, gdyż taka jest kolej rzeczy. Świat nie daje nam szansy pozostać dziećmi.
Niektórym wydaje się, iż dalej są dziećmi. Jednakże, gdy dojdzie do spotkania z ‘prawdziwym duchem dziecka’, okazuje się, że byli w błędzie. Zapomnieli jak to jest. Być całkowicie swobodnym. Oni po prostu nie dopuszczali do świadomości, iż sidła powagi, dorosłości zacieśniają się na ich sercu.
Więc co się dzieje. Dokąd podążają te minione chwile beztroski? Gdzie znika ten świat, w którym czuliśmy się swobodnie? Dlaczego to znika?
Nikt tego nie wie.
Ale są osoby, które usilnie zatrzymują swe dzieciństwo przy sobie. Bądź chcą je odzyskać. Tylko czy raz porzucone, może powrócić?
Dziewczę siedziało na krzesełku, wpatrując się w monitor. Jej mina była skupiona. Zbyt poważna jak na tą osobę. Brązowe włosy opadały na ramiona, a niektóre na twarz. Zasłaniając niebieskie oczęta. Jeśli by się im przyjrzeć, bez trudu można było dostrzec zagubienie. Palce zbliżone do ust. Znów się czymś stresowała. A może to już tylko taki nawyk, którego się pozbyć było trudno?
Prawa dłoń na myszce, nerwowo co chwilę drgała. I kolejna strona zamknięta. Otwarta inna. Dziewczę wyprostowało się. Coś przykuło jej uwagę. Odgarnęła włosy za ucho.
-Imię, nazwisko, wiek, historia, wygląd, inne-mamrotała do siebie.
Spodobało jej się to. Postanowiła wymyślić postać. Tylko, jaką to?
Przez parę kolejnych dni myślała nad tym. Miała już parę postaci, tych ze swego-pożal się Boże-opowiadania. Ale żadna jej nie pasowała. To musiało być coś nowego!
Piszą, już któryś raz z kolei, imię swej ulubionej jak dotąd postaci, wymyśliła. Z początku miało być to przestawienie literek. Jednak w swym pięknym charakterze pisma, zamiast ‘n’ wpisała ‘m’.
-Więc imieniem jej będzie Nami-zadecydowała.
Nazwisko jej dać chciała swoje, jednak uznała to za zbyt odważne. Więc ją nazwała:
-Saigo Nami
Wiek jej swój dała, co by prościej było.
-Tylko co teraz?-w końcu spytała.
Okresem w jej życiu było, maniakalne oglądanie komedyjnych kreskówek. Nic też bardziej dziwnego, że na tym się wzorowała.
Swą postać za fankę Konaty uznała. Wygląd podobny też jej dała. Nie można powiedzieć, iż dziewczyna była mało oryginalna. Jednak pokłady pomysłowości uśpione były głęboko. Zresztą to początki dopiero.
Charakter przeciwny swemu stworzyła. A może nie do końca? Pewnie to były cechy dziewczyny, ale-podobnie jak pomysły-ukryte. Kazała swej postaci być odważną. Bo tego jej brakowało. Zawsze się panicznie bała-świata, ludzi. Tak już miała. Jeszcze parę cech, których pragnęła, dodała.
-Jeszcze historia została-uśmiechnęła się blado do siebie.
Coś w stylu Kevina jej się nasunęło, ale nie do końca. Wysłała swą postać z Polski do Japonii. Bo tam działa się fabuła. Małoletnią Nami obdarowała wiedzą językową i niesamowitym szczęściem. Z Babcią-zwaną Bunią-osadziła w domku wcale nie ubogim. Życie beztroskie im zafundowała. Pełne zrozumienia i zabawy. Obydwie kochały gry. Nawet je tworzyły. Jak tu narzekać?
-Chyba dobrze...-wątpliwość w jej głosie była niezaprzeczalna.
Narysowała jeszcze tylko swą postać-jak uznała-koślawo.
Niebieskie oczka śledziły regulamin. Przeskoczyła do następnego kroku. Umieszczenie wszystkich informacji. Wpisała, przeprosiła za rysunki, wysłała. Noc to już późna była. A może to była już ranek. Któż to wie. Jednak znów się stresowała. A przecież takie miejsca służą relaksacji. Dla niej nic nie było łatwe. Nawet taka głupotka. Jak to lubiła mawiać, bywa.
Uśmiech pojawił się na spiętej twarzyczce. Zaakceptowali i nawet pochwalili. A tyle strachu było. Więc pozostało tylko zacząć działa.
Już parę dni minęło. Znów siedziała przed monitorem z tą poważną miną. W środku jednak coś zaczęło puszczać.
Bacznie obserwowała co się dzieje na stronie. Bała się trochę mniej. A może to wcale nie Ona? Zawsze gdy tam wchodziła, w postać Nami się wcielała.
Parę tygodni później poznała inną osobę. Dokładnie jej postać. Postanowiła Nami z Nią złączyć miłością. Co się jej udało.
Napisała do Niej. Prywatnie. Zaczęła się znajomość.
Nami coraz częściej pojawiała się w jej życiu i zachowaniach. Pomagała jej. Już nie byłą tylko postacią z forum. Dziewczę wcieliło ją w swe opowiadanie. Zmieniając niektóre aspekty jej historii i wieku.
A później?
Nami nie była tylko fikcją. Stała się rzeczywistością. Taką realną.
Dziewczyna powoli zmieniała się wizualnie jak i osobowo. A wszystko przez i dzięki Nami.