sobota, 18 lutego 2012

Al: Sen o W.

I znów przerywnik.  Nie wiem czy tamto opowiadanie kiedykolwiek skończę. Wiele rzeczy się zmieniło i emocje, które mną wtedy kierowały uległy całkowitemu zanikowi. Zgubiłam wątek i koncepcję końca. Raczej-końca nie ma... Kiedyś może...
A to z jeszcze innej serii niż RAiN czy TAM. Tym razem z serii Al (coś wam powie).


Al: Sen o W.

Pewne rzeczy są istotą bycia. Elementy, które wchodzą w skład całości są często nieodłączne z innym wymiarem. Nierzeczywistość ma odzwierciedlenie w realności. Kolejność zależna od nas, ale całkowicie wolna od naszej woli. Przypominająca życie tylko z pozoru, bowiem ciężko stwierdzić gdzie mamy większy wpływ na przebieg rzeczy. Bez niego nie byłoby świata, sen...

Mogli jej to powtarzać z tysiąc razy, ona i tak by nie posłuchała. Te wszystkie słowa nie miały dla niej znaczenia, choć były ostrzegawcze. Powtarzali, by się zbytnio nie angażowała, że przecież będzie jedną z setek ludzi na tym koncercie. Szanse, że piosenkarka choćby na nią spojrzy były zerowe.
-Nie ważne-powtarzała-liczy się, że ja w to wierzę.

Niewątpliwie, ludzie tam byli, ale sala jakby pusta była. Pomieszczenie przypominało bardziej dużą salę gimnastyczną niż halę koncertową. Siła imaginacji. Al siedziała tuż przy scenie, zaraz obok głośnika. Jej idolka właśnie się wyłoniła zza kulis. Była oszałamiająca, na żywo jeszcze bardziej zachwycała dziewczynę. W. nie była ideałem kobiecości i nie musiała nim być! Po prostu styl bycia, oczy, a przede wszystkim śpiew czynił z niej tą, która przyprawiała Al o dreszcze. Ciągle nie mogła uwierzyć, że się tu znajduje.
Na sali wrzało od krzyków i zachwytów. Dziewczyna zadawała się tego nie dostrzegać. Jej pełen zachwytu wzrok utkwiony był w postaci idolki. I w pewnym momencie tamta spojrzała na nią, uśmiechnęła się. Al miała pewien problem z określeniem realności tego czynu. Czy W. naprawdę spojrzała na nią i się do niej uśmiechnęła. Do niej?! Szybko miała zostać utwierdzona w słuszności przekonań. Piosenkarka podeszła do krawędzi sceny, przykucnęła i poczochrała włosy Al. Dziewczyna ciągle nie dowierzała. Jej wzrok bacznie utkwiony był w kobiecie. Ta, jakby dla potwierdzenia całego zajścia chwyciła dłoń Al i wciągnęła ją na scenę.
-Chodźmy stąd-szepnęła do ucha dziewczyny. Jej głos był taki melodyjny, wciąż z nutami przed chwilką śpiewanego utworu.  
-My, razem? Same?-Al naprawdę coraz bardziej nie dowierzała swojemu szczęściu.
Kobieta pociągnęła ją za kulisy, później narzuciła na siebie płaszcz i porwała dziewczynę.

Szły przez ośnieżone ścieżki miastowego parku. Rozmawiały cicho w innym języku, co było szokiem dla Al, nigdy nie umiała wydusić z siebie zdania w nienarodowym języku, a tu proszę, cały słowotok. Jej szczęście było nie do opisania. Oto kroczyła uliczkami wraz z swoją idolką, która w dodatku trzymała mocno jej dłoń. Wyglądały jak para, niezaprzeczalnie. Nie było jednak komu komentować. Ulice były puste. Dziwne, ponieważ był środek tygodnia i pora popołudniowa.
-Czy...
Al chciała dokończyć, ale jej nie pozwolono. Słodkie wargi W. znalazły się na ustach dziewczyny. Przymknęła oczęta, rozkoszując się tymi cudnymi sekundami. Jakby trwały wieczność. Pocałunek był niesamowity i jak dla niej mógłby trwać nieskończoność. Tak naprawdę był to ułamek chwili. Siła przekonania.
-Za chwilę na pewno zaczną mnie szukać-kobieta sposępniała. Al przyglądała się jej, po chwili dopiero zrozumiała o co chodzi. No tak, gwiazda znika ze sceny z jaką dziewczyną, oczywistym w tej sytuacji jest, że prywatna ochrona zacznie jej szukać. Objęła swoją idolkę lekko.
-Mamy jeszcze chwilę. Później usunę się niepostrzeże...
-Nie chcę, żebyś zniknęła, jesteś...
Wtuliła twarz w jej ramię, skuliła się lekko. Czarne włosy W. delikatnie ocierały się o policzek Al. Obok przejechał wolno czarny samochód. Już było wiadomo co to oznacza. Straż wiedziała gdzie znajduje się ich zguba. Jeśli Al teraz nie czmychnie prawdopodobnie jej życie znajdzie się w zagrożeniu. Ale to są najlepsze chwile jej życia. Miała w swych objęciach kobietę, która jej imponowała pod wieloma względami, kobietę, która mimo swej rangi ryzykowała to wszystko dla kilku chwil z nią. Nie mogła stchórzyć! Pozostanie z nią tak długo jak to tylko możliwe. Najdłużej jak się da. Pochyliła głowę ku niej.
-Spokojnie.
Kolejny samochód. W. podniosła twarz tak, aby móc bez przeszkód spojrzeć w niebieskie oczęta. Uśmiechnęła się do niej delikatnie. Ponownie lekko pocałowała Al. Z samochodów wyskoczyło kilku mężczyzn.
-Jesteś dziewczyną z moje snu-wyrzekła cicho piosenkarka.
Mężczyźni zmierzali w ich stronę. 
-Jesteś kobietą moich snów-odpowiedziała Al.
I tu pewnie byłaby szarpanina i krzyki, ale nastąpiło coś zgoła innego. Całą ośnieżoną okolicę i mężczyzn pochłoną mrok. Al czuła ciepłą dłoń w swoich włosach i typowy ruch, który miał na celu rozczochranie włosów, ale nic nie widziała.Tuż koło ucha dziewczyny znalazło się źródło istnienia. Cichy, cudowny głos, rzekł ponownie:
-Z mojego snu...

Otworzyła gwałtownie oczy. Kołdra wylądowała na ziemi. Ona sama zaś skulona leżała na łóżku, oddech był dość niespokojny. Panowała cisza i mrok. Był środek nocy. Rozejrzała się po pokoju. Nikogo nie było. Podniosła kołdrę i się nią okryła. W głowie ciągle słysząc ostatnie słowa wypowiedziane przez W.


Więc to był tylko sen...-rzekniecie. A ja odpowiem, że dla Al to był AŻ sen. Spełnienie, mimo że w sferze imaginacji, pozostaje spełnieniem.  Nikt nie może zaprzeczyć istnieniu takiego zdarzenia, nikt nie powiem, że tych słów nie było. Ona to przeżyła, słyszała i nie zostanie jej to odebrane. Choćbyś bardzo chciał, nie oskarżysz jej o bluźnierstwo. To inne wymiary składają się na nasz obecny. Może to nasze życie jest innym wymiarem, może jest ono snem...