piątek, 15 kwietnia 2011

Ale z czasem historia się pozmieniała.

Jako że miałam już napisane to wstawiłam. Wszelka krytyka jest pożądana.

Miłego czytania~

Ale z czasem historia się pozmieniała.

Gdy patrzymy w gwiazdy, wiemy, że są one nieodłącznym elementem nieboskłonu. Piękne zarazem nieosiągalne. Jak niektóre rzeczy na Ziemi. A mimo to często na nie spoglądamy. Czy zdajemy sobie sprawę, iż niektórych jutro już nie ujrzymy. Pewnie tak. Dlatego chcemy się napawać ich pięknem, póki czas.

Realiści nie widzą tak samo gwizd jak Marzyciele. Realiści widzą gazowe kule w galaktyce. Marzyciele natomiast dostrzegają ‘istnienia’ w każdym z małych ciał niebieskich. Wielu z nich nawet powierza Im swe zmartwienia, pragnienia.

Dzieci wierzą, że Gwiazdki są dla nich. Nadają więc Im imiona, tworzą istnienie. Gwiazdki się uśmiechają. Mały Książe, będąc na swej planecie z pewnością się śmieje, a my możemy to usłyszeć. Oczywiście, jeśli nie zakładamy z góry, iż tam nic nie ma.

Trzeba korzystać z możliwości spoglądania w niebo. Później będziemy zbyt zmęczeni ‘życiem’ by to czynić. A to wielka strata. Ten widok pokrzepia.

Czytelnicy „Alicji z Krainy Czarów” na pewno dostrzegli Kota z Cheshire. Jego uśmiech gości niemal co noc na niebie. Poszerza się i maleje. Czasem znika, ale nie na długo!

A Gwiazda Polarna? Jasna i przyciągająca. Wiemy, że z nią nigdy się nie zgubimy. Jest naszym przewodnikiem w noc, gdy nic nie widzimy. Dobrze spełnia swą rolę. Często się okazuje, iż nocą dostrzegamy więc, aniżeli za dnia.

Więc dlaczego, wraz z dorastaniem, porzucamy nocne niebo? Nie chcemy w nie patrzeć? Już nas tak bardzo nie fascynuje? Przecież gwiazdy dalej mają swą moc. Może warto odnaleźć tą, która sobie adoptowaliśmy jako dzieci? A jeśli tego nigdy nie zrobiliśmy, to może najwyższy czas?

A spadające gwiazdy? Są naszą pociechą zarazem strapieniem. Możemy wypowiedzieć życzenie, wierząc, iż się spełni. Równocześnie wzdryga nami uczucie melancholii. Bo ta Gwiazda już się więcej nie pojawi na niebie. Spełnia swą rolę i odeszła w zapomniane. Ale ktoś o niej pamięta! Ktoś sprawił, iż znalazła się na Ziemi...


Dziewczynka stała przy oknie wpatrując się w nocne niebo. Uwielbiała to. Tam nie obawiała się niczego. Nie było żadnych ‘złych ludzi’. Był Kot z Cheshire, Syriusz, Mały Książę i wiele innych postaci. Ich się nie musiała obawiać. Oni ją rozumieli. Nawet jeśli czasem krytykowali, ich słowa nie raniły, nie bolały.

Niebieskie oczka obserwowały Gwiazdeczki. Poszukiwały tej wybranej. Żadna jakoś nie pasowała. Nie żeby dziecko było wybredne, ale przecież nie może wziąć takiej ledwo dostrzegalnej. Bo jak ona Ją później odnajdzie?

W końcu po wielu zmaganiach odnalazła. Zaraz koło Polarnej. Z pewnością już jej nie zgubi!

-Ale to jeszcze nie teraz-szeptała do siebie.-Przyjdzie czas. Pamiętam gdzie jesteś. Nie zapomnę. Jesteś mą Szczęśliwą Gwiazdką.

Dziewczyna usiadła na fotelu i z ramionkami wspartymi na parapecie, trzymała swą twarzyczkę w dłoniach. Przyglądała się swej Gwiazdeczce. Uśmiechała się do Niej i w końcu zasnęła.


Matka dotknęła swego Dziecka delikatnie, budząc je ze snu długiego.

-Wybrana zostałaś-szeptała do niej cichutko.

Dziecko wiedziało o co chodzi. Przeciągnęło się i spytało sennie:

-Jakież imię mi nadano?

-Jeszcze żadne. Choć pierwotnie chyba Szczęśliwa Gwiazdeczka-Matka pogłaskała je po główce.

-Czy teraz, cię opuszczę?-przytuliło się do kobiety.

-Tak.

-Na jak długo?-spytało cichutko.

-Prawdopodobnie na zawsze...

-Ach-westchnęło.-Skąd będę wiedzieć co mam czynić? Jak odnajdę swoje dziecko?

-Będziesz-Matka przytuliła mocno swe Dziecko.-Ruszaj.

-To idę. Żegnaj.

I wyruszyło. W swą podróż. W poszukiwanie swego dziecka.


Stąpnęło delikatną nóżką, na grunt nieprzyjazny. Zimno ogarnęło jego małe ciało. Dziecko rozejrzało się dookoła. Pustka.

-Gdzież ja jestem?-spytało. Cisza głucha mu odpowiedziała, że nigdzie. –Cóż mam czynić?-spytało znów. A cisza odrzekła, iż nic.

Nic z tego nie rozumiało. Było zagubione. Dlaczego jego dziecko taki los mu przygotowało? Czy tak już będzie zawsze..?

Opatuliło się ramionkami i zamknęło oczęta. Próbowało porozumieć się ze swym dzieckiem, ale nic to nie dawało. Jakby wieli mur stał na przeszkodzie. Odbijał każde jego słowo. To oznaczało, iż pozostać będzie zmuszone tutaj dłużej.

Wyruszyło więc w tym zimnie w poszukiwanie. By odnaleźć drogę do dziecka swego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz