poniedziałek, 26 grudnia 2011

TAM: Deszczowe Przedpołudnie

I kolejny przerywnik (czy ja kiedykolwiek zdołam dokończyć główną opowieść..?) . Tak jakby kontynuacja poprzedniego.

TAM: Deszczowe Przedpołudnie

W domu panował spokój. Wszędobylski. Pomimo przedpołudniowej pory. Nikt nie kwapił się do roboty. Jakiejkolwiek.
Wszyscy spali? Nie. Prawie wszyscy.
Niebo zasłaniało się chmurami. Słońce, które dziś kazało tyle na siebie czekać, ponownie ukrywało się. Pozwalało by świat przybrał mleczną barwę. Wrzosowiska, które widać było z okna poruszały się jakby w rytm nieznanej melodii. Z wolna kołyszące się coraz szybciej.
W oddali, na ścieżce, ktoś podążał w stronę domku. 
Nie można powiedzieć, że znikąd, aczkolwiek na pewno niespodziewanie, zaczęło padać. Poranek zapowiadał tak piękny, jesienno-zimowy dzień, a tu proszę! Deszcz. Zalewał świat od wschodu. Przyszedł za słońcem. Tyle że był od niego o wiele bardziej zorganizowany. Nie zwlekał ze swoim przyjściem. Zrobiło się szarawo. Krople stawały się coraz większe, szybsze.
Dziewczę, które do tej pory nieśpiesznie kroczyło między wrzosowiskami, zmuszone zostało do zmiany tego stanu. Nie bało się zmoknąć. Ale też nie miała dziś ochoty wrócić cała przemoczona.
-Świetnie, po prostu wyśmienicie.
Mruknęła do siebie. Przyśpieszyła kroku. Niechętnie co prawda, bo miała inne plany na ten poranek i formę powrotu do domu. Na szczęście do momentu ulewy pozostawało sporo czasu, więc powinna zdążyć.

Nina wyłączyła czajnik. Po raz drugi tego ranka. Ściągnęła mleko z gazu i wlała do dużego, niebieskiego kubka. Starannie wymieszała, uśmiechając się przy tym do siebie. Zaparzyła w dzbanku nową herbatę i zaniosła to wszystko do saloniku. Postawiła na stole i usiadła z powrotem na fotelu.
Chwilę jeszcze spoglądała na okno. Za którym to rozgrywał się nowy spektakl. Wiatr niemiłosiernie tarmosił korony drzew i rośliny, nie wspominając o wrzosowiskach. Deszcz bębnił w szyby i spływał po nich pośpiesznie. Razem tworzyli harmonijną melodię. Kolejną  w tym sezonie.
Dziewczyna wróciła do przerwanej wcześniej lektury.
I prawie w tym samym momencie drzwi otworzyły się, z łoskotem uderzając o ścianę. Słychać było mocowanie się. I kroki. Fioletowe tęczówki uniosły się znad stronic.  
-O, Nina. Co Ty tu robisz?
Mokre dziewczę podeszło do niej. Woda spływała z niebieskich włosów, które zasłaniały w tej chwili całą twarzyczkę. Mimo tego, było widać "grymas". Słuchawkowa podała jej ręcznik.
-Cześć Nami. Chciałam czytać. Poza tym zawsze tu siedzę rano.
-Faktycznie. Wybacz głupie pytanie.
-Nie szkodzi. Na stole masz kakao, przed chwilą zagotowane. Zaraz wrócę.
-Okee.
Nami usiadła wygodnie na krześle. Z ręcznikiem na głowie. Nie fatygowała się, by wytrzeć włosy. Miała w tym swój cel. Wzięła kubek do rąk i zaczęła powolutku pić.
Nina wróciła po chwili, niosąc suche ubranie dla Niebieskowłosej.
-Nie wróciłaś na noc, prawda?
Morskie oczka popatrzyły na  Słuchawkową. Pokręciła głową.
-Musiałam go odnaleźć.
-I?
-Znów się nie udało. I ten deszcz...Chciałam pójść do Ami.
Westchnęła cicho. Odstawiła kubek na stół. Popatrzyła na Ninę. I to wystarczyło.
-Chcesz, aby Ci powycierać włoski?
Przytaknęła.
Słuchawkowa pokręciła ze zrezygnowaniem głową.
-Aleś ty rozpieszczona.
Zaczęła energicznie wycierać ręcznikiem mokre włosy. Nie było to zadanie łatwe. Były one nie dość, że gęsto, to i długie.
Morskie oczka spoglądały na Ninę. Po chwili odezwała się cicho.
-A Ali..?
-Tak.
Odrzekła Słuchawkowa.
One dwie najlepiej znały małe stworzonko, które teraz spało spokojnie na sofie. I wiedziały o niej niemalże wszystko. To też nic dziwnego, że nie musiały mówić wszystkiego, by wiedzieć o czym rozmawiają. A rozchodziło się o to, że Al od jakiegoś czasu dręczyły niemiłe sny. Nie były to koszmary. Ale sny na tyle nie przyjemne, iż budziły ją w środku nocy. Czasem doprowadzały do łez.
-Suche w miarę. Reszta wyschnie.
-Dziękuję.
Niebieskowłosa siedziała bezruchu na stołku. Ubrania przylegały do jej ciała. Woda skapywała na podłogę, tworząc sporych już rozmiarów kałużę.
-Nie zamierzasz się ubrać..? O nie, nie. Nawet tak nie patrz. Przyniosłam ci ubrania. To już mogłabyś zrobić sama.
-Nina, proooszę.
-Powiedziałam. Nie. Już. Przebieraj się, szybko, bo podłogę moczysz.
Niechętnie, bo niechętnie Nami sama zdjęła z siebie mokre ubrania. Wytarła się. I założyła te całkiem suche i czyste.
-Jakież one mięciutkie.
Uradowała się jak dziecko.
-Nina, jesteś wielka.
Złapała ją i pocałowała. Tamta tylko westchnęła cicho.
-Wiem, wiem.
Odparła i zaczęła zbierać ubrania porozrzucane na podłodze. Czy to się zawsze musi tak kończyć?-przeleciało jej przez myśl.
-Idę do zanieść do łazienki. A ty postaraj się nie obudzić Al. 
-Okee.
Słuchawkowa wyszła. A Nami dopiła kakao do końca.
Małe dziewczę obróciło się niespokojnie na sofie. Morskie oczka spoglądały na nią dłuższą chwilę. W końcu Niebieskowłosa podeszła do niej i ukucnęła przy łóżku. Zaczęła głaskać ją po głowię.

Gdy Nina wróciła do pokoju, panowała całkowita cisza. Tylko bębnienie deszczu w okno. Podeszła do sofy. Al spała dalej. A obok niej, z głową ułożoną na ręku pogrążona była we śnie Dziecko. Szarowłosa uśmiechnęła się melancholijnie. Poprawiła koc, które okrywał drzemiące stworzenia.
-Za niedługą reszta wstanie.
Usadowiła się wygodnie na fotelu i powróciła do lektury książki.