środa, 20 kwietnia 2011

Gdy obca fantazja otwiera nam drzwi.


 I kolejna już część. Każda kolejna coraz nudniejsza, prawda? 
Jutro jadę w góry na tydzień. Ach~ I może wpadnę do Artystki. Któż to wie. 
Dobra, nie zanudzam. Miłej lektury. 

Gdy obca fantazja otwiera nam drzwi.

Ten kto jako pierwszy napisał powieść, był niesamowity. Dzięki niemu mamy dziś tyle wspaniałych książek.
Książki to fortuna. Skarbnica słów, opisów, przeżyć. To dar człowieka dla człowieka. To fascynujące. Ludzie, którzy posiadają dar pisania są nadzwyczajni. Oni to wszystko mają w głowie. Widzą, zanim zdążą pomyśleć.
Dlatego Ci, którzy nie potrafią oderwać się od rzeczywistości sami, tyle im zawdzięczają.
Historie przez nich opisane są jakby kluczem, równocześnie bramą będąc. A to pomaga. Jeśli-przykładowo- sami nie potrafimy się w świat fantazji przenieść.
Książki mogą również ukryte w nas zdolności bądź wyobraźnię uśpią, rozbudzić. Nagle odkrywamy, że coś jednak potrafimy stworzyć. I nie porzucamy naszego ducha.
Książki czasem także zmieniają nasz świat i jego postrzeganie.     

Dziewczynka weszła cichutko do biblioteki. Podeszła do półki z książkami dla młodzieży. Bo przecież te dla DZIECI to jakieś tępe były. Wybrała kolejną część przygód dziewczęcia zwanego Pipi Lansztrung i podążyła w stronę czytelni. Bibliotekarka przyglądała się jej jak zwykle. Nic nie mówiła. Dziewczynka była tu dość częstym gościem. Najpierw przesiadywała tu do późnego południa, a dopiero później coś wypożyczała i wychodziła. Czasem coś pomogła.
Szare oczka przeskakiwały z linijki na linijkę. Lubiła tą historię. Pipi była taką niesamowitą osóbką. Silną, odważną i nietypową. I miała takich miłych przyjaciół i tyle niesamowitych przygód!
Zamknęła książkę. Wczoraj zaczęła ją czytać, ale nie chciała jej brać do domu. Tutaj jakoś lepiej się czytało. W domu ‘Tato’ ciągle czegoś chciał. I jeszcze Braciszek dochodził. Nie żeby go nie lubiła. Skąd! Kochała go i bardzo się cieszyła, że go ma. Ale przy nim się czytać nie dało. Brat był strasznie ruchliwy i zawsze go było pełno wszędzie. To nie służyło atmosferze czytania. Dlatego rzadko wypożyczała je do domu. Wolała przesiadać tutaj. Tylko czasem ktoś tu zajrzał. Wszyscy woleli brać książki do domu.   
Poszła do sali z książkami. Odłożyła Pipi na miejsce. Rozejrzała się dookoła. Nic nie dostrzegała. Stanęła przy ladzie Bibliotekarki i oparła o nią ramionka. 
-Ma pani coś ciekawego do poczytania?
-Tu są same ciekawe rzeczy-odparła.
-Wiem. Ale coś tak na teraz?
-Hymm...zaczekaj chwilkę.
Wyszła, by po chwili znów się pojawić. Z książką w ręce.
-Proszę-podała dziewczynce tomik.
-O czym to?-spytała łakomie
-Przeczytaj, to się dowiesz.
Nic więcej nie trzeba było jej mówić. Wzięła tomik i udała się ponownie do czytelni. Po chwili już całkowicie była pochłonięta w lekturze.
Czytała o rycerzach, magii. O walce w imię sprawiedliwość. Banały. Jednak bardzo jej się podobało. Widziała to oczyma wyobraźni. Dlatego to dziewczynka lubiła czytać. To wszystko było tak ładnie opisane. Miejsca, osoby, zdarzenia.
Szkoda, że tak nie umiem-westchnęła cichutko w myślach. Oderwała się na chwilę od swej lektury. Czytywała dużo, a mimo to nie wcielała tego w swoje życie. Nie tworzyła jakiś niestworzonych rzeczy. Czasem tylko bawiła się w konie czy temu podobne. Ale to nie to samo. Bo bawią się przecież wszyscy. A taki własny świat to nie każdy ma. Jednak ona nie umiała czegoś takiego. A bynajmniej tak się jej wydawało. Bo kto wie, co by było gdyby spróbowała?   

Trzeba przyznać, iż od momentu pojawienia się, Tam przeszło pewne metamorfozy. Już nie było stworów wieżowcowcyh. Choć postacie dalej były w nim uwięzione, nabrał barw. To już nie była zwykła pustka. Znalazły się tam Lasy, Miasta, Jeziora, Góry.
Bose nogi przemykały żwawo po zroszonej trawie. Oczy bacznie przyglądały się otoczeniu. Biała toga zdobiła drobne, acz zwinne ciałko. Stanowczo nie było ono już wątłe. Nabrało pewnej elastyczności i wprawy przez ten czas podróży. W objęciach znajdował się zając.
-Zmieniło się tu-rzekło pogodnie Dziecko.
-Owszem. Kto wie, co przyniesie jutro?-odpowiedział Królik.
-Myślę, że będzie coraz lepiej. Sądzisz, że spróbuje to zrobić?
-Któż to wie, któż to wie.
Słońce wstawało dopiero zza horyzontu. Oni już od jakiegoś czasu wędrowali. Któżby pomyślał , by od samego rana się rozpoczynać swą podróż. Jeszcze nawet nie zjedli porządnego śniadania.
Krajobrazy były naprawdę piękne. Dużo gór i piasku. Ale w promieniach wschodzącego słońca, wyglądało to przecudownie. 
Mieszkańcy zaczynali się przebudzać i rozpoczynać swą egzystencję. Mężczyźni z brodami już zajmowali swe miejsca na skarpach, zasiadając spokojnie i pozostając tak, aż do momentu zebrania się innych. Ich twarze pogłębiały się w skupieniu. Kobiety wychodziły po wodę i drewno. Trzeba to wszystko rano załatwić. Krzątały się po swych sieniach, narzekając cicho-jak każdego dnia-iż mężczyźni tylko czas tracą. Młodzieńcy szybko podążali do łaźni bądź na areny.
Dziecko przyglądało się temu wszystkiemu pogodnie. Poczuło lekkie ssanie w żołądku.
-Chyba trzeba udać się na posiłek-rzekło oznajmiając.
-Też tak sądzę-zgodził się z nim Królik.
Udali się na pola. Pełne winorośli i innych roślin. Dziecko zerwało kilka kiści winogrona dla siebie, a i dla zająca coś skombinowało.
Usiedli w cieniu wielkich drzew. Dziecko rozkoszowało się słodyczą owocu. Przymknęło oczęta. Jak co dzień próbowało porozumieć się z Ich twórcą.
-Nic z tego-westchnęło cichutko.
-Nie szkodzi.
-Ale...
-Jeszcze będzie na to czas-rzekł stanowczo Królik.
-Dobrze. Nie uważasz, iż tu jest bardzo ładnie. Nie wiem co się stało, ale ta zmiana mi się podoba-uśmiechnęło się do siebie.-I to mięciutkie ubranie-przeciągnęło dłonią po materiale.
-Faktycznie. Jest bardzo dobrze. I pewnie będzie lepiej. 
 Przyglądali się słonecznemu niebu. Rozkoszowali się ciepłem. Jeszcze nie tak dawno panowała pustka i chłód.
Dziecko chwyciło Królika i zaczęło biec. Co chwilę zmieniając kierunek.
-Co robisz?-spytał sceptycznie zając.
-Cieszę się. Z tej radości czuję, iż jestem wstanie wznieść się w niebo.
I tak też było. Dziecko mogło wzlecieć w górę. Niewysoko, bo coś go ograniczało, ale mimo wszystko. Czuło lekkie, przyjemny wiaterek na twarzy. Całkiem inny od tamtych wichur.
-Teraz łatwiej jest mi wierzyć, iż uda mi się do niej dotrzeć-powiedziało uradowane.
Biegło dalej nie zmordowane. Jak to dzieci, miało nieograniczone pokłady energii. W dodatku napędzane było niesamowitym szczęściem.
Znaleźli się z zającem na skarbie. U jej podnóża rozciągał się niebiesko-zielony kolor. Z dołu słychać było dźwięk. Nie był to wiatr, ale coś bardzo podobnego.
-Co to jest?-spytało cicho.
Mijające ich stworzenia zdradziły, iż zwą to Oceanem. A dźwięk wydobywa się przez uderzenia Fal o skały.
-Chodźmy tam!-zakrzyknęło radośnie. Nim Królik zdążył zaprotestować lecieli w dół. Wiatr zatykał im uszy.
Wskoczyli do Wody. Dziecko zorientowało się, że nie da się po tym chodzić. Znajdowali się coraz niżej. Tonęli. Dziecko poczęło ruszać nerwowo rękami. I kolejne odkrycie. Gdy tak robi, unosi się. Więc zaczęło szybko ‘chwytać’ kolejny szczeble drabiny. W końcu się wynurzyło.
Gdy dotarli na wysepkę, ułożyli się wygodnie na gorącym piasku. Słońce ogrzewało i suszyło im przemoczone odzienia.
-To było niesamowite-wydyszało Dziecko.
-Co racja, to racja. Ale mogłeś uprzedzić-Królik otrzepał się z wody.
-Nie było na to czasu! A teraz, możemy się zdrzemnąć-stwierdziło i zamknęło oczęta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz