niedziela, 8 maja 2011

Przemijająca otwartość.


 Znów krótko. Mam jeszcze tylko jeszcze jeden w zanadrzu. Jakoś się zatrzymałam. Ale postaram się napisać dalej.

Przemijająca otwartość.

Dzieci mają to do siebie, że nie mają głupich skrupułów. Nie boją się siebie, swej bliskości. Po prostu podchodzą do siebie z uśmiechem i zaczynają się bawić.
Nawet jeśli spotkają się ze sprzeciwem czy niechęcią, nie poddają się. Próbują dalej. Znajdują różnorakie sposoby, by się zbliżyć. Dopiero gdy widzą, że faktycznie nic z tego, odpuszczają.
Najlepsze w nich jest to, iż nie potrzebują słów. Zwyczajnie bez tego się rozumieją.
Dlaczego gdy dorastamy, nie umiemy tak bez ceregieli się do kogoś zbliżyć? Tak dużo rzeczy nas blokuje? Gdzie podziała się ta dziecięca otwartość?

Dziewczyna siedziała przy dużym stole. Przyglądał się innym osóbkom. Koło niej siedziała Pianistka. To ona ją namówiła. Bo w gruncie rzeczy dziewczyna nigdy nie tworzyła. A Ci ludzie? Robili takie piękne rzeczy. Zwłaszcza Twórczyni. Ta dziewczyna miała to od Boga. Rysowała niesamowite rzeczy! Choć z nikim nie rozmawiała, oprócz z Panem, była intrygującą osobą.
Niebieskie oczka przyglądały się kartce. Co można by narysować?-spytała w myślach. Jak dotąd robiła tylko z gliny. A szkice? W dużym zeszycie z kratkowanymi stronami. I to było raczej przerysowywanie, aniżeli rysowanie. Nigdy nie była nadto twórcza. Choć po przeprowadzce zaczęła coś z tym robić. Pisała czasem wiersze. Jeśli oczywiście-w jej domniemaniu-można było to tak nazwać.  I na tym się jej twórczość kończyła. Nic też dziwnego, że teraz tak ciężko było cokolwiek wymyślić. 
Wyciągnęła z torby kawałek czekolady i pochłonęła niezauważalnie. Kochała ten smak. Taki rozkoszny. Wprowadzał w stan euforii.
Spojrzała na Twórczynię.-A może jednak podejść do niej? Co mi szkodzi?-spytała siebie. Wstała i podążyła w jej stronę.
-Cześć-rzekła cicho-Mogę się przysiąść..?

  Drobny deszcz pukał w okno. Wszyscy siedzieli przy stole okrytym kolorowym obrusem. Uśmiechali się, rozmawiali.
Dziewczyna krzątała się przy blacie. Wokół panował chaos. Jak to Dziecko orzekło-twórczy. Nikt nie zamierzał się z tym kłócić. W końcu to ono robiło dla nich te pyszne przysmaki. Po cóż zabierać sobie tą możliwość. Trzeba było przyznać, iż Dziecko piekło niesamowite ciasta. I nie tylko. Dziś szykowało się coś bardzo dobrego. Słodki aromat cynamonu roznosił się po pomieszczeniu.
Dziecko weszło do pokoju. Ujrzało swych gości. Uśmiech wpełzł na młodą twarzyczkę. Dziewczyna nie znała ich, ale to jej nie przeszkadzało. Bo cóż stoi na przeszkodzie?
Stół otoczony był niemal samymi dziewczętami. Wyjątek stanowił Królik. Osóbki były urzekające. Takie słodkie i urocze. Dziecko niezauważalnie powróciło do kuchni. Musiało przypilnować swego dzieła.
Przymrużone oczęta wpatrywały się w krajobrazy. Niebo przykryte drobnymi chmurami, z których kropił deszcz. Krople delikatnie bębniły w szyby tworząc miło melodię.
-Nie słyszy. Jeszcze...-szepnęło cicho.
Trzeba było przyznać, iż Tam zmieniło się niesamowicie. Panował spokój i stworzenia były inne. Bardziej pasujące do tego miejsca. O dziwo, co poniektórzy się wydostali. To było dobrym objawem. Oznaczało, iż stworzycielka postanowiła do Nich wrócić.    
Dziecko spojrzało na piekarnik. Wyglądało na to, iż za chwilkę będzie gotowe. Rozejrzało się w poszukiwaniu ściereczki. Ta leżała tuż obok. Jak zwykle tak zamyślone, że nie dostrzegało tego co miało przed nosem. Dziewczyna wzięła ją do ręki. Była szorstka. Jeszcze raz spojrzała na okno.
Gorąco buchnęło z otwartej klapki. Dziecko wyciągnęło blachę z piekarnika i położyło na blacie. Ukazały się mu pięknie wypieczone babeczki. Ciemne i jasne. Dziewczyna porozkładała je na srebrnej tacce. Wyłączyła piekarnik i zdjęła fartuszek. Z tacą udała się do pokoju. Wszyscy spojrzeli na nią. Uśmiechnęła się do nich.
-Proszę, można się częstować-postawiła tacę na stole.
Usiadła między Królikiem a szarowłosą dziewczyną.
-Nie było cię tu wcześniej, prawda?-spytała cichutko.
-Owszem. Od niedawna tu jestem. Nina-wysunęła ku Dziecku dłoń. Chwyciło ją i uścisnęło lekko. Skóra była taka delikatna.
-Mogę cię przytulić?-spytało i nie czekając na odpowiedź, uczyniło to. Nina była taka cieplutka. A jej ubranie mięciutkie. Poczuło jej rękę na swojej głowie. Tego potrzebowało.-Dziękuję-szepnęło i zasnęło w objęciach Niny.        

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz