czwartek, 3 października 2013

Samowolka interpretacji.

Czytałam ostatnio (właściwie to nie tak ostatnio, ale dopiero wczoraj skończyłam ją po przerwie) "Dame w opałach". Lekka opowieść o "cofnięciu się do innych czasów" i telewizyjnym show. W sumie, romansidło. Tak sobie czytając, wpadłam na pomysł, żeby napisać krótkie opowiadanko, korzystając z motywu tej książki. Użyłam postać Kamerzystki. Prawdopodobnie pominęłam kilka kwestii, które tłumaczyłyby całą sytuację, przepraszam... Mam nadzieję, że choć trochę się połapiecie.

Przyzwyczajenie skupiające uwagę.

Pojawiła się tu zza oceanu. Amerykańska dziedziczka, biedna całkowicie. Zupełnie normalna, pospolita twarz a wszyscy nagle się nią zainteresowali, powodowani fascynacją albo nienawiścią. Obaj Panowie Wrightman ubiegają się o jej uwagę, knują w tych swoich bogatych główkach jakiś głupi spisek. Oddalili nie mnie od siebie właśnie do niej, jakby bali się, że kamerzyści będą zbyt dużą konkurencją, a kamerzystki niebezpieczeństwem. Zero w tym logiki, a dla mnie zadowolenia. Niechętnie opuszczam wielki dwór pełen  wygód i ciepłej wody, na szczęście jestem tu od trzymania kamery a nie bicia się o względy dwóch gogusiów.
Nie wolno nam rozmawiać z uczestnikami, ani im podpowiadać. Właściwie mamy udawać, że jesteśmy niewidzialni, zatem co za różnica kto będzie kamerował tę Amerykankę? Padło na mnie i tego drugiego, nieco już znudzonego tym wszystkim. Popieram jego zdanie, dlatego całkiem dobrze nam się razem pracuje. Ten cały cyrk przeciąga się nie miłosiernie, a do tego przyłączyła się ta Amerykanka, Bóg raczy wiedzieć w jaki celu.
Przyznaję, na początku całego show było całkiem zabawnie, ale im dalej w las tym więcej drzew, zabawa stała się męcząca a nawet irytująca. Mimo to kobietom podoba się bawienie w bogate panny. A może robią dobrą minę do złej gry, cóż, nie mój to problem.

Ta kobieta jest niemożliwa! Pierw piekliła się, że to wszystko jest głupią farsą, że to nie tak powinno być, a teraz pogrywa sobie ze wszystkimi. Niby taka niewinna a już zwróciła na siebie uwagę wszystkich wraz z dwoma braćmi W. Cóż oni w niej widzą? Chodzi cały dzień w tę i z powrotem, nie robiąc nic co zaciekawiłoby widzów.
Wystarczy na chwilę spuścić ją z oczu a czmycha i nikt nie wie gdzie się podziewa. Oczywiście ja wiem, ale dzieje się to poza moim dyżurem, więc nie mój problem, że ów Panna Parker złamała już z dziesięć zasad show. Kamerzysta biega po posiadłości jak głupi i pluje sobie w brodę, że spuścił ją z oczu. Kto by pomyślał, że Amerykanka może urzec wszystkich swoją osobą. Ich – brytyjskich ignorantów, doprawdy.

Ależ ona jest naiwna. Wierzy we wszystko co się jej powie. Może to przez imię – Chloe, bo co to w ogóle za imię? Z każdym dniem jest mi jej coraz bardziej szkoda. Biedaczka, sama nie wie co ze sobą począć. Być może ta naiwność a zarazem stanowczy charakter tak wszystkich do niej przyciąga? Bo tak poza tym to co w niej innego można dostrzec?
Sama się już pogubiła... Przyjechała po wygraną a wydaje się, że o tym zapomniała i zauroczyła się w obu Panach. Możliwe?

Rozgryzłam ich, nikczemnicy. Naśmiewają się, wprowadzają na manowce tą nawiną Amerykankę. Teraz już wszystko rozumiem. Oni niczego w niej nie widzą, prócz pustej rozrywki. Okropne, że dopuszczają się czegoś takiego. Całe  to show jest plugawe od samego początku, ale nie sądziłam, że Ci parszywcy posuną się do takiego kłamstwa. Biedactwo.

Dlaczego musieli mnie do niej przydzielić? Mam coraz większe poczucie winy, chociaż tyko wykonuję swoją pracę. Po cóż kamerzyści w kółko o wszystkim plotkują? Przez nich wszystko wiem! A tak dobrze filmowało mi się na dworze w Dartworth Hall. Niech to!

Jest coraz gorzej. Zaczynam dostrzegać to czego inni nie widzą. Chodzę z tą Amerykanką cały dzień, mam mnóstwo czasu na obserwacje. Z przyzwyczajenia zostaje w jej pobliżu nawet po swoim dyżurze, oczywiście bez kamery. Zaczęła się wyróżniać się pośród Angielskich Panien. Jej zwyczajna twarz, szare oczy, strapienie na czole i ten zniekształcony akcent. Czasami nie rozumiem o czym mówi. Panna Parker, nazbyt dojrzała by mówić o niej Panienka, za mało zamożna by być Panią. A jednak jest w niej coś więcej, więcej niż naiwność.

Z każdym dniem jest we mnie coraz więcej złości i niechęci do tego show. Wcześniej wcale mnie to nie interesowało, ale jak ludzi możne kręcić coś tak płytkiego... Patrzę codziennie na rankingi, są różne. Ludzie pozbyli się z konkurencji najmądrzejszej Panny.
Każdego dnia obserwuję Chloe.  Już sama nie wiem dlaczego tak jej na tym zależy, skoro cały czas spotykają ją nieprzyjemności. Naprawdę się zakochała? Oni wiedzą o niej wszystko, ona o nich nic. Już ja wiem więcej!

Chciałabym móc się do niej odezwać, odwrócić, gdy o to prosi. Czasami szepczę pod nosem jej imię, ale szybko się powstrzymuję. Nie wolno mi tego robić. Ona i tak nie słyszy. Przekonana, że Pan Sebastian jest nią zainteresowany. Nikczemne… Gdybym tyko mogła jej o tym powiedzieć, ale nie mogę. Nie wolno mi nawet podarować jej odrobiny intymności. Jestem podglądaczem. Musi ukrywać się przede mną za drzwiami, uciekać przez kuchnię. Pragnie odrobiny samotności. Pewnie chciałaby usłyszeć głos córki. Taka niezdarna, nie wie jak Diva – Grace udaje się na schadzki niezauważona, sama ryzykuje wyrzuceniem.

Można się do kogoś zbliżyć nie rozmawiając z nim ani sekundy? Myślę, że wpadłam w głupie sidła zauroczenia. Czyżby to przez codzienny tryb pracy. Chodzę za nią krok w krok, niczym prześladowca, coraz częściej myślę, że z własnego wyboru. Chyba nie byłbym w stanie teraz rzucić tego wszystkiego, pozwolić by ktoś inny to robił. Oszust. Nie jestem lepsza od reszty…

Kręciłam już „gorsze” sceny, byłam świadkiem wielu nagości a jednak ten moment wprawia mnie w zakłopotanie. Krew okazuje się zdradliwa, silniejsza ode mnie. Nawiązałam intymną relację z Chloe, wbrew jej woli. Intruz. Ma na sobie halkę, przez prześwitujący materiał widzę sterczące z zimna sutki. Linia jej ciała zmieniła się przez te dni, schudła kilka kilo. Jak na Amerykankę bliską czterdziestki wygląda naprawdę dobrze. Robię zbliżenie na jej kark, piersi, brzuch. Chce bym się odwróciła. Nie mogę tego zrobić, nie chcę. Wtargnęłam brutalnie w jej intymność. Serce mocniej obija mi się o pierś. Pragnę jej dotknąć, rzucić kamerę i okryć kocem. Zabrać do siebie, ofiarować gorącą kąpiel, świeże jedzenie. Chcę powiedzieć jej imię, pocałować sine usta.

To wszystko głupstwo, jestem pewna, że to przez to, iż chodzę za nią krok w kro. Prawie nie śpię. Chyba się co do niej pomyliłam.

Tyle ryzykować, by przeprosić niemal obcego mężczyznę. Przebrała się za lokaja i przybiegła na Dwór, miałam naradę kamerzystów. Sebastian jej nie poznał, jak można być takim ograniczonym? Właśnie wychodzę na swój dyżur, miga mi jej profil, to wystarczy. Tyle odwagi…
Zaczęłam zazdrościć tej małej, głupiutkiej służącej - Fionie. Dziewczyna wdała się w filtr z tym przygłupim Sebastianem, ale codziennie ubiera, przebiera i pielęgnuje Chloe. Z chęcią bym się z nią zamieniła na chwilę. By móc rozpiąć ciasny gorset i uwolnić Parker od tego ścisku. Raz…

Matko jaka ona jest naiwna, denerwuje mnie tym i wzbudza troskę. Czy można być aż tak ślepym? Przecież widać, że głupiutki Sebastian tylko gra. Czy ona jest ograniczona? Ten Henry cały czas się przy niej kręci, a ona wciąż nie zauważyła.

Zatrzymaj się! Stój! Puść moją rękę. Nawet nie dajesz mi dojść do słowa. Wiem, że nie wolno mi z tobą rozmawiać, ale teraz muszę ci to powiedzieć. Mimo twego ożywienia, pewnie przyłapałaś w końcu tę ladacznicę Grace, ale ja ci nie pomogę.
-Rozładowały mi się baterie - rzucam gniewnie i odchodzę.
Muszę jak najprędzej odejść.

Wciąż czuję ciepło jej dłoni, ten triumfalny wzrok, który musiałam zgasić. Przeklęte baterie! Teraz pewnie jeszcze bardziej mnie nie lubi.

Dała się oszukać! Widzę jej rozpiętą gorset, potarganą suknię i ten ton jakim zwraca się do niej Henry. Złamała zasadę, naprawdę dała się okłamać Sebastianowi?! Może naprawdę jest głupia… Nie, muszę się stąd wyrwać.

Dzień ślubu. Ślicznie wygląda opięta w suknię z okresu regencji. Schudła odkąd tutaj przybyła. A mimo to nie mogę na nią patrzeć, brzydzę się myślą o tym co zrobiła. Bo czy inaczej stałaby przed tym ołtarzem?

Ładna scena, ale czy trochę nie za późno? Ucieka s kościoła obwiniając wszystkich prócz siebie! Cóż za tupet, ale jej słowa… Może jednak nic się miedzy nią a Sebastianem nie wydarzyło?

Wyjeżdża, wręcz ucieka. Henry zorganizował piękny pokaz sztucznych ogni.
Ściągnęłam do H. moją ukochaną – Talię. Wtulona w jej smukłe barki spoglądam na posiadłość, na której spędziłam okropnie dużo czasu.
-Stęskniłam się – wypowiadamy to niemal w tym samym momencie.
-Nie pozwól mi nigdy więcej na udział w takim chłamie.
Talia zaśmiała się radośnie, wie wszystko. Musiała bacznie oglądać show, a może po prostu zna mnie na wylot.
-Mówię serio, nie pozwól mi więcej cię zostawić na tak długo…
Ujęła moje dłonie i pocałowała w policzek, ale nic nie powiedziała.
Jak mogłam tak szaleć przy tej Parker? To wszystko głupstwo….

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz