piątek, 17 stycznia 2014

Wanda.

Wiem, wiem, powinnam pisać ciąg dalszy "nie kontynuacji", ale jakoś tak wyszło, że powstało to o. W sumie to jest ten ciąg, ale trochę inny. Haha, tak to już u mnie jest.
I tak, tak, czasy i te sprawy w tekście są celowo pomieszane.

Wanda

W końcu podniosłaś na nią wzrok. Odkąd tu jesteś Anastazja wzbudza w tobie niepewność. To trochę nie w twoim stylu, przecież jesteś osobą zdyscyplinowaną i znającą swoją wartość. Zatem dlaczego dajesz tak sobą pomiatać? Jesteś na każde jej skinienie i żądanie, choćby było najbardziej niedorzeczną rzeczą, którą słyszałaś. Zrzucasz winę na siebie, tak jej rodzice, choć tak naprawdę nie miałaś na TO wpływu. Oni jej tak powiedzieli i ona im uwierzyła, tak samo jak ty. Teraz karzesz się za TO, ona również to robi.
Nie uśmiecha się, jej spojrzenie jest chłodne. Prawie jak jej dusza. Kiedyś było inaczej, obie uśmiechałyście się radośnie rankami  i przez całe dnie. Prawie każdą minutę spędzałyście razem, teraz już ta dwójka nie istnieje. Ani Ty, ani ona.
Zanurzasz dłoń w ciepłej wodzie wymieszanej z mlekiem. Skóra Anastazji stapia się z tą cieczą. Taka biała, niemal śnieżna. Zawsze zdumiewała cię jej uroda. 
- Którego olejku dziś mam użyć? – pytasz, gdy nabrałaś pewności, że twoje dłonie są za zimne.
Po chwili Anastazja uniosła dłoń i wskazała na zieloną buteleczkę.
Podwinęłaś rękawy i wskazałaś na swoją szyję, aby się jej złapała. Chwyciłaś ją pod kolanami i wyciągnęłaś z wody. Biała woda skapywała z jej równie śnieżniej skóry na podłogę i twoje ubrania. Posadziłaś ją i wyciągnęłaś z szuflady miękki ręcznik. Wycierałaś ją ostrożnie i dokładanie. Milczałyście, już dawno zrezygnowałaś z prób nawiązania rozmowy, a Anastazja nie miała nigdy na to ochoty.
Nalałaś olejek na dłonie i zaczęłaś pokrywać nim jej plecy. Starannie rozprowadziłaś ów płyn po całej skórze i wmasowałaś, by się nie lepiło. To jedyny sposób, w jaki ją dotykasz – ściśle profesjonalny i zdystansowany. Barki, dłonie, szyja, piersi, uda, stopy.
Powoli rozczesujesz jej włosy. Są miękkie i z łatwością poddają się szczotce, odwrotnie niż ich właścicielka. Za chwilę włączysz suszarkę i ostrożnie, żeby nie poparzy skóry Anastazji, wysuszysz jasne pasma włosów.  Później spędzicie minimum dziesięć minut przed szafą, nim Anastazja zdecyduje się co chcę ubrać i co chce, żebyś ty ubrała. Tak to wygląda. Grymaszenie przerywane milczeniem, ale ty się tym nie martwisz, wykonujesz swoje obowiązki.
Po południu przychodzi młody nauczyciel.  Anastazja mogła już dawno zrezygnować z nauki, ale nie chciała. Nie żeby lubiła się uczyć… Masz czas dla siebie, ale wolisz tu zostać, na wypadek, gdyby twoja Pani czegoś zapragnęła. Czytając magazyn medyczny przysłuchujesz się ściszonym głosom kochanków. Tak to brzmi i często wygląda. On wysuwa rękę i chce objąć białą dłoń Anastazji, a ona lekko ją cofa i patrzy na niego zalotnie, mimo to nadal się nie uśmiecha, choć nie wiesz co dzieje się między nimi, kiedy musisz wyjść. Czasami chciałabyś być na jego miejscu – młodego, przystojnego, wykształconego mężczyzny, który może wszystko. Sama też mogłabyś wszystko, masz prawie całkowite, medyczne wykształcenie, jesteś młoda i ładna, ale porzuciłaś to wszystko by siedzieć tutaj i przyglądać się tej dziwnej parze.
Gdy nauczyciel wychodzi, dziś wcześniej, proponujesz lunch.
- Pójdźmy do biblioteki.
- Teraz? 
- Tak, przygotuj nas.
Jesteś trochę zdziwiona, że idziecie tak wcześnie, w dodatku dzisiaj, ale nie pytasz o nic. Przygotowałaś kurtki i buty, spakowałaś zeszyt i coś do zjedzenia. Ubrałaś Anastazję.
- Czy coś się stało? – spytałaś w końcu.

Odpowiada ci milczenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz